Seniorka od lat jest właścicielką stada psów, które swobodnie biegają po okolicznych polach i lasach. Czy to one przyczyniły się do śmierci 76-latka? Na to pytanie odpowie zaplanowana na czwartek (23 października) sekcja zwłok.
Większość zwierząt trafiła do schroniska, mają przejść badania weterynaryjne. Natomiast 21 października Powiatowy Inspektorat Weterynarii podjął decyzję o odebraniu kobiecie reszty psów. Ale nie jest to wcale takie proste.
— Było już kilka prób, ponieważ nie chciano nas wpuścić na teren posesji. Poza tym nie jest to takie proste, ponieważ psy biegają swobodnie i uciekają w pola — mówił nam burmistrz gminy Poddębice Piotr Paweł Sęczkowski.
Tragedia pod Poddębicami. Syn pana Jerzego mówi o tragedii ojca
Tego dnia pan Jerzy wyszedł z domu około godz. 10, a o godz. 15.40 z synem seniora skontaktował się policjant.
— Poprosił, bym pojechał na oględziny ciała taty, bo tato zmarł. Pytał mnie, czy mam silne nerwy. Zajechaliśmy przed posesję pani Krystyny. Zwłoki taty były przykryte jakimś szmatami. Leżał na plecach — opowiada pan Dominik Świątczak (38 l.). Wspomina, że ubranie na ojcu było w strzępach, a ciało miało straszne obrażenia.
— Przyznaję, choć uważam się za odpornego człowieka, to aż mnie cofnęło… Pięć lat temu pochowałem swoją mamę. Była pandemia i w życiu się bym nie spodziewał, że nie będę się mógł z nią pożegnać. A teraz w taki sposób odchodzi tata — mówi łamiącym się głosem.
— Tato leżał około dziesięciu metrów od bramy wejściowej na posesję, rower pewnie ze czterdzieści, pięćdziesiąt metrów dalej, czapka taty około pięciu metrów od zwłok, koło drzewa — opisuje pan Dominik.
I próbuje sobie odtworzyć ostatnią drogę ojca. Pewnie jak zwykle jechał rowerem, lubił po drodze przystanąć, porozmawiać. Zagadnął znajomego, kogoś, kto pracował na polu. — Tego przedpołudnia tato na pewno był u znajomych. Nie wiadomo, jak długo, może z godzinę — przypuszcza pan Dominik. — Być może przystanął też, by porozmawiać z panią Krystyną. Ona nieraz do niego wychodziła — wspomina.
Czy psy z gospodarstwa odpowiadają za tragedię pod Poddębicami?
Syn czeka na wyniki sekcji zwłok, które, jak ma nadzieję, dadzą odpowiedź, co było przyczyną śmierci jego ojca. Nie wyklucza jednak najgorszego scenariusza. — Mogły na niego napaść psy pani Krystyny. W ubiegłym roku dopadły sarnę, biegały tu po drodze, którą my codziennie dzieci odprowadzamy do szkolnego autobusu — pokazuje. — Zgłoszenie na policję było, ale tylko telefoniczne. Mówiliśmy, że psy biegają, bo to jest tak z lat. Raz ich jest kilka, innym razem kilkanaście. To nie może tak trwać — mówi mężczyzna.
— Mojemu tacie życia już nie wrócę, ale mówię o tym, co go spotkało, bo chciałbym, żeby tej pani odebrano psy. Do czego to wszystko prowadzi? Ma dojść do kolejnego nieszczęścia. Starsza osoba ma zginąć, dziecko ma zginąć? Dlaczego w Polsce musi być tak, że dochodzi do tragedii i dopiero wtedy reagują urzędy. Teraz znalazła się opieka społeczna, zajął się ktoś właścicielką psów. Ona wymaga pomocy, ale trzeba też wyłapać zwierzęta. Wzięto te, które były w domu, a tych wałęsających się koło zabudowań nie zabrano. Chcę, żeby w okolicy było bezpiecznie, żeby nie było tak, że one wrócą do właścicielki. Chodzi o przyszłość ludzi w okolicy, o to, czy nie będziemy bać się o swoje życie, o to, czy możemy wyjść z domu.
Zobacz także: Zapadła decyzja w sprawie psów z Karnic. “Zrobimy to jeszcze dzisiaj”
/6
– / Archiwum prywatne
Nie milkną echa na temat makabrycznej śmierci pana Jerzego pod Poddębicami, którego ciało odnaleziono z widocznymi śladami pogryzienia.
/6
– / Fakt.pl
Syn tragicznie zmarłego seniora opisał “Faktowi”, co dokładnie zobaczył na miejscu.
Disclaimer : This story is auto aggregated by a computer programme and has not been created or edited by DOWNTHENEWS. Publisher: fakt.pl