Prof. dr hab. Katarzyna Popiołek zasugerowała w rozmowie z “Faktem” m.in. to, że władze Świętochłowic powinny wykazać się większą inicjatywą w otaczaniu opieką 42-letniej Mirelli. — To, że pracownicy socjalni chodzą tam codziennie, to jest za mało. To jest okazywanie troski oczywiście, ale tu trzeba zadziałać fachowo — stwierdziła psycholożka. — To jest mieszkanka Świętochłowic i być może władze miasta powinny sięgnąć po pewne pomocowe środki, żeby ją przywrócić społeczeństwu — dodała. Zapraszamy do lektury wywiadu:
Prof. Katarzyna Popiołek: To absolutnie nietypowa sytuacja, nie przypominam sobie, aby podobny dramat wydarzył się w naszym kraju, by trzymać kogoś 27 lat w izolacji. Dla mnie jest to oczywiste, że ci rodzice są zaburzeni. Strasznie skrzywdzili swoje dziecko, odebrali jej możliwość dorastania. To, że Mirella ma dziś 42 lata, to nie znaczy, że jest dorosła. To jest takie stworzenie, które nie jest ani dzieckiem, ani kobietą. To okropna krzywda, którą jej uczynili. Dziwię się, że oni nie są pod jakąś kuratelą, że za nic jeszcze nie odpowiadają. Mówię tu nie tylko o prokuratorskiej kurateli, ale również psychiatrycznej. Dramat Mirelli pokazuje, że ci ludzie są po prostu bardzo silnie zaburzeni. Jej dramat trwał lata. Wypisali dziecko ze szkoły, a przecież ona nie uległa poważnemu wypadkowi, który np. spowodował kalectwo jakieś ciężkie. Zamknęli ją na lata we własnym mieszkaniu. Widać, że mieli jakiś plan ubezwłasnowolnienia dziecka i uczynienia go rzeczywiście dzieckiem na zawsze. Bardzo skrzywdzili tę dziewczynę. I co? Pod dwóch miesiącach pobytu w szpitalu Mirella — tak jak kiedyś Kamilek — wraca do domu, do środowiska, które ją zniszczyło. To niepojęte. Pod opiekę ludzi, którzy ją poniekąd ubezwłasnowolnili. To się po prostu nie mieści w głowie.
“Fakt”: Tak naprawdę nie wiemy, co się wydarzyło w czterech ścianach tego domu, bo tych powodów, dla których ją zamknięto na 27 lat, mogło być wiele.
Prof. Krystyna Popiołek: Oczywiście, mógł być to wynik na przykład nadmiernej kontroli u tych rodziców, mogli być zawiedzeni dzieckiem, mogła sprawiać im trudności, mogła być wykorzystana, wiele czynników mogło mieć na to wpływ. Na razie nie wiemy, które z nich wystąpiły w przypadku Mirelli.
“Fakt”: A choroba mogła wystąpić?
Prof. Popiołek: Mogła, ale dlaczego przez tyle lat rodzice nie wezwali lekarza? Dla mnie to jest jakaś chęć zawładnięcia swoim dzieckiem. Nie rozumiem, dlaczego skierowano ją z powrotem do domu tych rodziców. Ośrodek opiekuńczy powinien znaleźć jakieś miejsce, w którym by mogła wrócić do społeczności i stworzyć jej warunki do tego, żeby odzyskała to, co straciła.
“Fakt”: Mirella prawdopodobnie powiedziała po tym dwumiesięcznym pobycie w szpitalu, że jednak chce wrócić do tego domu.
Prof. Popiołek: A co innego ona miała powiedzieć tym lekarzom i opiece społecznej? Dla niej poza tym środowiskiem nic nie istnieje.
“Fakt”: Śledczy mówią, że nie była więziona wbrew własnej woli.
Prof. Popiołek: Słowo “więziona” ma różne znaczenie. Wiem, że ona miała drzwi i okna w domu. Natomiast ona była więziona psychicznie. Dlaczego ci rodzice ją tak pętali? Różne rzeczy można zrobić z młodziutką dziewczyną, np. coś jej wmawiając. Dlaczego rodzice jej to zrobili? To jest bardzo ciekawy przypadek. Myślę, że ktoś powinien to głęboko zbadać. Uważam, że ona nie powinna przebywać w tym domu. Kolejna kwestia szokująca to jej otoczenie. Dziewczyna nie przychodzi do szkoły, zostaje z niej wypisana i nikogo to nie interesuje. Dlaczego? Podobno była lubiana, miła i sympatyczna. I taka osoba znika i nikt się nie interesuje jej losem. Sąsiedzi zadowalają się tym, że została rzekomo porwana, albo gdzieś zabrana. I co? I nic. Gdyby mnie zniknęła sąsiadka, to naprawdę ja bym się chyba udała jednak na policję.
“Fakt”: Mirella chodziła do podstawówki i nic się złego tam nie działo. Potem były wakacje, po których zaczęła naukę w liceum. I tu zaczynają się problemy. Jej koleżanka z podstawówki pamięta, że Mirella wypatrywała jej na przerwach i prosiła, żeby była z nią w jednej klasie. Zastanawiam, czy przez ten okres wakacyjny w jej życiu coś strasznego się nie wydarzyło?
Prof. Popiołek: Możliwe, że coś niedobrego się przez te wakacje wydarzyło. Ja bym nie demonizowała tego, że ona tak bardzo szukała tej koleżanki. To jest naturalne w tym wieku po prostu. Przyjaciółki są kimś niezwykle ważnym. To też mogła być jakaś trauma, bo ona nagle została osamotniona. Pytań w tej sprawie jest mnóstwo. Minęły trzy miesiące od kiedy sprawa wyszła na jaw. Zastanawiam się, dlaczego przy Mirelli nie ma teraz armii fachowców, którzy z nią pracują.
“Fakt”: OPS twierdzi, że codziennie przychodzi do niej pracownik z opieki społecznej.
Prof. Popiołek: Powinna zostać objęta stałą opieką psychologiczną. Mirella jest w stanie ogromnej traumy. Wiemy dobrze, że opieka terapeutyczna kosztuje, w przychodniach są wielomiesięczne kolejki. Ale tu jest tak wyjątkowa sytuacja, że trzeba zrobić wszystko, by pomóc tej dziewczynie. To jest mieszkanka Świętochłowic i być może władze miasta powinny sięgnąć po pewne pomocowe środki, żeby ją przywrócić społeczeństwu.
“Fakt”: A co powinny zrobić w tym momencie? Jakie pani ma pomysły?
Prof. Popiołek: Dla mnie jest najważniejsze to, żeby ona znalazła się w bezpiecznym miejscu, otoczona życzliwymi ludźmi, pod opieką psychiatry i terapeuty. Ona musi przejść teraz ogromny proces powrotu do normalności. Jeśli 27 lat była niszczona, to proszę pomyśleć, jak długo będzie trwał proces odrodzenia. Z taką sytuacją, mamy na szczęście ogromnie rzadko do czynienia, żeby ktoś został wycofany przez kogoś z życia na tyle lat. Przypadek Mirelli trzeba traktować indywidualnie. To, że pracownicy socjalni chodzą tam codziennie, to jest za mało. To jest okazywanie troski oczywiście, ale tu trzeba zadziałać fachowo.
“Fakt”: Gdy służby weszły do tego mieszkania, tylko pokój Mirelli był brudny. Pozostała część mieszkania, którą zajmowali rodzice, była czysta. Tylko pokój Mirelli był w fekaliach.
Prof. Popiołek: To jest niepojęte dla mnie. To jeszcze bardziej potwierdza, że ci rodzice są zaburzeni. Mają dużo wrogości wobec córki. Trzymanie dziecka w fekaliach to może być jakiś rodzaj kary. Za co? Nie wiemy, czy ich zawiodła, że nie jest jakąś wspaniałą córką? Dla mnie to niepojęte.
“Fakt”: Jakie, my zwykli obywatele, mieszkający obok innych ludzi, powinniśmy wyciągnąć wnioski z tego dramatu?
Prof. Popiołek: Wszystkie przypadki nieszczęśliwych, bitych dzieci, bitych żon, patologii rodzinnych pokazują, że my ludzie, mieszkający obok nie chcemy się wtrącać. Mówimy: “to nie nasza sprawa”. Nie wtrącamy się w cudze życie, by nie zrobić nic złego, ale też nie zrobimy tym samym nic dobrego. I to jest właśnie sedno. Nie wtrącać się jest wygodnie. Czas to zmienić, nie można być obojętnym. Powinniśmy zainteresować się losem drugiego człowieka, którego mamy za ścianą. Obojętność to jest kwestia, z którą musimy walczyć. Kiedyś tak nie było. Ludzie o sąsiadach wiedzieli więcej. W tej chwili ludzie się boją emocji, boją się innych osób, że mogą ich skrzywdzić, mogą ich obciążyć niepotrzebnie jakimiś zobowiązaniami. Po prostu chcemy być niezależni i zamykamy swoje drzwi przed światem.
“Fakt”: Zapytam panią o postawę tych trzech dziewczyn, które się zainteresowały losem Mirelli. Uważam, że to są bohaterki tej całej historii, bo gdyby nie one ta sprawa zostałaby zamieciona pod dywan. To one poszły do szpitala i walczyły o godność tej dziewczyny.
Prof. Popiołek: Tak, te panie są zaprzeczeniem obojętności ludzkiej. To są dziewczyny, które wyłamują się z tego szablonu, tej znieczulicy. Mega ważną rzecz zrobiły, że chcą pomagać, że założyły tę zbiórkę i walczą. Trzeba przywrócić Mirellę do społeczeństwa, przede wszystkim wyrwać ją z tej celi, w której spędziła 27 lat, ze szponów tych ludzi, którzy ją tak zniszczyli. Trzeba ją otoczyć opieką osób o różnych specjalnościach i pokazać, że istnieje inny, normalny świat. Na pewno ona nie może mieszkać nadal z tymi patologicznymi rodzicami.
Prof. dr hab. Katarzyna Popiołek, jest cenionym psychologiem i wykładowcą na SWPS (Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie) z siedzibą w Katowicach. Zajmuje się od strony naukowej kwestiami pomocy i relacjami międzyludzkimi w sytuacjach kryzysowych.
27 lat żyła w zamknięciu. Pokój tonął w fekaliach. Na jaw wychodzą nowe, zatrważające szczegóły
Mirella żyła w ukryciu przez 27 lat. Koleżanka ze szkolnej ławy ujawnia szczegóły z ich dzieciństwa
Disclaimer : This story is auto aggregated by a computer programme and has not been created or edited by DOWNTHENEWS. Publisher: fakt.pl