Zabił 17-latkę. Uznał, że “Ola jest przeszkodą”. Zabójca wciąż na wolności

0
2

W październiku minęły 24 lata od brutalnego zabójstwa Oli Stańko, 17-letniej licealistki z Lublina. Jej ciało znaleziono w nocy z 13 na 14 października 2001 r. w mieszkaniu rodziców w wieżowcu na lubelskim Czechowie. Sprawcy do dziś nie ustalono.

Do tej historii wróciłam teraz przez Urszulę Cur — profilerkę, psycholożkę, wieloletnią policjantkę. Cur przez ponad dwie dekady służyła w strukturach policji, od Komendy Głównej po CBŚP. Zajmowała się sprawami zabójstw, przestępstw seksualnych, zbrodni, których sprawcy na początku są “NN”. Dziś prowadzi własne szkolenia i uczy, jak z zachowania sprawcy buduje się jego profil: płeć, wiek, motyw, relację z ofiarą.

Zabił Olę Stańko. Morderca jest na wolności

Na spotkaniu “Profilowanie, psychologia, zbrodnia” mówiła o tym, jak wygląda codzienność profilera. Po wykładzie były warsztaty. Uczestnicy dostali dwie sprawy: Iwonę Wieczorek i Olę Stańko. Dla Cur sprawa Oli ma jeszcze inny ciężar. W książce “Profil zabójcy. Urszula Cur w rozmowie z Dorotą Kowalską” ujawnia, że to właśnie wtedy — po zabójstwie Oli — oficjalnie poproszono ją o przygotowanie pierwszego profilu nieznanego sprawcy.

“Ola została zamordowana i podpalona, była wtedy sama w domu. Sąsiedzi poczuli dym i wezwali strażaków. Straż pożarna, gdy gasiła pożar, zniszczyła ślady i dowody. Opinia co do przyczyn śmierci dziewczyny wciąż się zmieniała. Jej chłopak nie przyznawał się do zabójstwa” — czytamy.

I teraz: fakty.

13 października 2001 r.

Była sobota. Rodzice Oli nie nocowali tego dnia w domu, wyjechali poza Lublin. Ola została sama w mieszkaniu. To nie było coś, co działo się co weekend, ale też nie było czymś zupełnie nieznanym — rodzice ufali jej, miała 17 lat, uczyła się dobrze, nie sprawiała problemów.

W ciągu dnia dziewczyna miała normalny kontakt ze znajomymi. W mieszkaniu pojawiały się osoby z jej bliskiego otoczenia. Wiadomo, że wieczorem była jeszcze widziana w okolicy bloku. Są świadkowie, którzy mówią, że rozmawiała pod klatką, stała przy wejściu, wyglądała spokojnie. Nie zgłaszała żadnego konfliktu, nikomu nie mówiła o zagrożeniu.

Później wróciła do mieszkania. To jest moment kluczowy: wszystko wskazuje na to, że wpuściła kogoś do środka dobrowolnie. W drzwiach nie było śladów włamania. Krata była niedomknięta, główne drzwi do lokalu — uchylone. Nie ma żadnego sygnału, że ktoś musiał użyć siły, żeby się tam dostać. Czyli — ktoś, kogo znała albo kogo nie uznawała za zagrożenie.

Noc z 13 na 14 października

Około godziny pierwszej w nocy na klatce schodowej w bloku zaczyna być wyczuwalny dym. Najpierw czują go sąsiedzi z wyższych pięter, potem ktoś na tym samym poziomie co mieszkanie rodziny Stańko. Dym wychodzi spod drzwi do mieszkania. Ktoś dzwoni po straż pożarną i policję.

W tym momencie drzwi nie są zamknięte na łańcuch ani ryglowane od środka. Nie trzeba nic wyważać, żeby wejść.

Strażacy wchodzą do środka i zaczynają akcję gaśniczą. W środku jest silne zadymienie. Ogień nie obejmuje całego lokalu jak przy dużym pożarze mieszkania — raczej wygląda na to, że został podłożony punktowo, w więcej niż jednym miejscu. Pali się w pokoju, pali się materiał. W trakcie gaszenia ognia część przedmiotów zostaje przesunięta, część zalana wodą. To ważne, bo w takich sytuacjach bardzo łatwo zniszczyć ślady kryminalistyczne: odciski, ślady butów, ułożenie ciała.

Po ugaszeniu ognia na podłodze jednego z pokoi znajduje się ciało Aleksandry Stańko. Ciało jest nadpalone, przykryte nadpalonym materiałem (pościel/kołdra). Obok leżą dwa noże kuchenne, jeden uszkodzony (złamany trzonek). To są elementy, które zabezpiecza policja.

Ustalenia ze wstępnych oględzin: doszło do przemocy fizycznej wobec ofiary przed podpaleniem. Były obrażenia zadane narzędziem ostrym, były obrażenia mechaniczne (uderzenia). Wszystko wskazuje na długotrwały, bezpośredni kontakt sprawcy z ofiarą w mieszkaniu. To nie było szybkie uderzenie w drzwiach i ucieczka. To działo się w środku.

Prokuratura zakłada, że podpalenie nastąpiło już po zabójstwie i miało służyć zatarciu śladów. To tłumaczy kilka ognisk ognia w różnych punktach mieszkania, a nie jedno źródło jak przy zwarciu instalacji.

Nie stwierdzono typowego śladu kradzieży. W mieszkaniu nie ma śladów plądrowania, wartościowe rzeczy nie znikają. To nie wygląda jak napad rabunkowy. Nie ma też przesłanek, które pozwalałyby uznać tę zbrodnię za przestępstwo stricte seksualne. Ten motyw nie miał potwierdzenia w materiale dowodowym.

W praktyce: nic nie wskazuje, że ktoś chciał pieniędzy. Wszystko wskazuje, że ktoś chciał skrzywdzić konkretną osobę.

Pierwsze działania policji w sprawie Oli Stańko

Kiedy policja przejmuje miejsce zdarzenia po strażakach, część śladów jest już nie do odzyskania, bo to miejsce nie było “czyste”: dym, woda, gaśnice, przemieszczanie rzeczy, otwarte drzwi. To jest jeden z elementów, które później będą wracać jak bumerang — że czynności ratunkowe, całkowicie naturalne przy pożarze, utrudniły śledczym późniejsze odtworzenie sekwencji zdarzeń.

Zabezpieczono jednak materiał biologiczny, w tym DNA nieznanego mężczyzny. I to będzie kluczowe. Ten materiał nie pasował do chłopaka Oli, który był w tamtym czasie pierwszą osobą branym pod uwagę przez opinię publiczną. I który nie przyznał się do udziału w zabójstwie.

Status tej osoby do dziś jest taki sam: formalnie nie postawiono jej zarzutów zabójstwa Aleksandry Stańko. Sprawca nie został zatrzymany.

Co z tego wynika dla profilerów

W tym miejscu do gry wchodzą profilerzy, m.in. Urszula Cur. Ich zadanie nie polega na “odgadnięciu nazwiska”. Oni mają powiedzieć: kogo trzeba szukać.

Profil na podstawie zachowania sprawcy i sytuacji wygląda tak:

  • sprawca to raczej mężczyzna młody, około dwudziestu lat w czasie zdarzenia, czyli niewiele starszy od ofiary;
  • nie był to przypadkowy włamywacz — wszedł do mieszkania bez śladów siłowego sforsowania drzwi, co oznacza, że był wpuszczony albo wiedział, jak wejść;
  • miał wiedzę, że Ola tej nocy będzie sama; to nie była stała sytuacja w tym domu, rodzice zwykle byli na miejscu;
  • motyw był emocjonalny, osobisty. Nie chodziło o pieniądze, nie chodziło o rzeczy. Nie wygląda to też na atak przypadkowego intruza z “ulicy”;
  • po wszystkim próbował zatrzeć ślady, czyli działał z jakimś planem. Nie spanikował całkowicie. Miał czas.

W książce “Profil zabójcy” Cur mówi o sprawcy pisze, że to “na pewno osoba, która wiedziała, że Ola będzie wtedy sama w domu, bo to nie było regułą. Jej rodzice wyjeżdżali czasami do rodziny na weekendy. Więc sprawca wiedział o tym, że dziewczyna właśnie tego wieczora może być sama. Zdecydowanie miał motywację emocjonalną. Była jakaś relacja między nim i Olą albo między nim i rodziną Oli. Uznał, iż dziewczyna jest jakaś przeszkodą”.

Ten opis nie brzmi jak “anonimowy napastnik znikąd”. On brzmi jak ktoś z bliska. Ktoś z otoczenia. Ktoś, kto wiedział o wyjeździe rodziców. Ktoś, komu ona otworzyła drzwi w środku nocy. Ktoś, kto potem wyszedł. I żyje. Sprawa Aleksandry Stańko do dziś nie została wyjaśniona. Śledczy dysponują materiałem biologicznym sprawcy i opisem jego zachowania. Nadal nie dysponują nazwiskiem.

Czytaj także:

Znała go? Kluczowa teza o sprawcy Iwony Wieczorek. “Mógł wiedzieć o niej więcej”

Te dwie okoliczności sprawiły, że sprawa Iwony Wieczorek nigdy nie została rozwiązana

Disclaimer : This story is auto aggregated by a computer programme and has not been created or edited by DOWNTHENEWS. Publisher: fakt.pl