Na twarzach uśmiechy i łzy. Wyjątkowa wigilia mieszkańców Ząbek. W tle wciąż jest tragedia

0
1

Emocje, jakie towarzyszyły mieszkańcom, trudno wyrazić w kilku zdaniach. To spotkanie przy wigilijnym stole na pewno pozostanie w ich pamięci.

20 grudnia, już chwilę po godzinie 15, pogorzelcy z Ząbek pojawili się na osiedlu. Na ogrodzeniu zabezpieczającym blok, w którym jeszcze do niedawna mieszkali, zawiesili kolorowe, choinkowe bombki. Ze łzami w oczach spoglądali na zniszczone przez ogień i zalane przez wodę mieszkania, w których jeszcze do niedawna wiedli spokojne życie. Wspomnienia, jakie pozostały po tej ogromnej tragedii, sprawiły, że nadal trudno im mówić o tym bez emocji, bez drżenia głosu.

— Serce mi pęka, jak patrzę na to, co zostało z mojego mieszkania. Mam cichą nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normalności — mówi reporterowi “Faktu” wzruszona mieszkanka.

— Nie jest łatwo. Przykro mi, że tegorocznych świąt nie będę mógł spędzić w swoim mieszkaniu — tłumaczy jeden z lokatorów.

Zjednoczyli się przy wigilijnym stole. Był opłatek, życzenia, łzy

Mieszkańcom nadal ciężko mówić o tym, co ich dotknęło. Spotkanie wigilijne, które zorganizowali wspólnymi siłami, jeszcze bardziej zbliżyło ich do siebie. Na moment budynek szkoły, w którym się spotkali, stał się ich wspólnym domem. Był opłatek i łzy w oczach. Wszyscy składali sobie życzenia z głębi serca. Życzyli sobie powrotu do mieszkań, spokoju, przyszłości bez strachu.

Wśród mieszkańców nie zabrakło także przedstawicieli miasta. Była burmistrz Małgorzata Zysk wraz z radnymi. W trakcie spotkania pojawiły się upominki oraz góra prezentów, które przywróciły dzieciom uśmiech.

Połączył ich pożar. Pogorzelcy z Ząbek jedną wielką rodziną

Dramat, do którego doszło na początku lipca w Ząbkach, zmienił życie wielu rodzinom. W obliczu tej tragedii potrafili mimo to zjednoczyć się, lepiej poznać i połączyć siły. — Ten pożar i ta cała sytuacja bardzo nas połączyły. Wcześniej byliśmy tylko sąsiadami, mijaliśmy się na klatkach, nie wiedząc nawet, kto gdzie mieszka i jak ma na nazwisko. Teraz jest zupełnie inaczej — mówi nam osoba ze wspólnoty.

Blok przy ulicy Powstańców został wprawdzie zabezpieczony, ale nadal pozostaje wyłączony z użytkowania. Lokatorzy nie mogą wrócić do swoich mieszkań. Nie wiedzą, kiedy to się zmieni i ile jeszcze czasu spędzą w niepewności. Wiedzą jednak jedno — nie są już anonimowi dla siebie nawzajem.

Ogień zabrał im dach nad głową, ale dał coś, czego wcześniej nie mieli: wzajemną bliskość, solidarność i poczucie, że nawet w największej tragedii można odnaleźć człowieka obok. A to — jak mówią sami pogorzelcy — jest ten jedyny płomień, którego nie chcą gasić.

Dramat pogorzelców z Ząbek trwa. “Na 90 zł wyceniono remont małego pokoju”

Ta decyzja pogrzebała nadzieje lokatorów z Ząbek. Ale to nie wszystko. Niepokojąca sytuacja z dachem i pogodą

/12

Burski Krzysztof / newspix.pl

Mieszkańcy już o godz. 15.00 zebrali się przed blokiem.

/12

Burski Krzysztof / newspix.pl

Dorośli i dzieci wieszali bombki choinkowe na ogrodzeniu.

Disclaimer : This story is auto aggregated by a computer programme and has not been created or edited by DOWNTHENEWS. Publisher: fakt.pl