Rak piersi w wieku 38 lat. “Patrz, mama wygląda jak jajogłowa”

0
1

Jest ciepły, słoneczny wrześniowy dzień, kiedy Saskia Kunda otwiera drzwi. W ogrodzie jej nowoczesnego domu jednorodzinnego pod Frankfurtem basen lśni, jakby lato chciało się zatrzymać na dłużej. W korytarzu wiszą zdjęcia dzieci – trzy uśmiechnięte twarze zastygłe w okresie niewinności. Można by pomyśleć, że wszystko tu jest idealne. Ale za fasadą kryje się inna historia: Saskia miała 38 lat, kiedy dowiedziała się, że ma raka piersi.

Dobrze pamięta tamten czerwcowy wieczór zeszłego roku. Siedziała na kanapie, telewizor był włączony, a jej dłoń bezmyślnie przesuwała się po piersi – ot, niedbały ruch. Nagle poczuła coś: lekki opór pod skórą. “Twardy, okrągły, jak kamyk” – mówi Saskia. Nacisnęła ponownie, sprawdzając, czy się nie myli. Nie – coś tam było. Coś, co tam nie pasowało. “Może torbiel” – pomyślała. Saskia zachowała spokój, w końcu wstała, położyła się do łóżka i próbowała zasnąć. Ale ta myśl nie dawała jej spokoju.

Rak piersi w wieku 38 lat. “Patrz, mama wygląda jak jajogłowa”

Następnego ranka zadzwoniła do swojego ginekologa. Nikt nie odebrał. Raz, drugi, trzy dni z rzędu. Dopiero e-mail w końcu przykuł uwagę lekarza. Wkrótce potem nadeszła odpowiedź:

Proszę natychmiast przyjść

Lekarka wykonała USG i zmarszczyła brwi. “Nie podoba mi się wygląd tej tkanki” – powiedziała w końcu i zaplanowała biopsję tydzień później. Saskia zachowała, jak sama to opisuje, zadziwiający spokój. “Mimo to byłam pewna: nic tam nie ma” – wyznaje.

W tym tygodniu kontynuowała badanie – prawie codziennie. I wykryła drugi guzek, po tej samej stronie, w prawej piersi. W gabinecie lekarskim początkowo powiedzieli, że to niemożliwe – właśnie zrobili USG. Ale kolejne spojrzenie na monitor potwierdziło to. “O tak, ma pani rację. To też nie wygląda dobrze. Zaraz zrobimy biopsję” – powiedział lekarz. Igła ukłuła ją sześć razy tego dnia – trzy razy na każdy guz.

Nastąpiły dni oczekiwania. Potem zadzwonił telefon. “Obawiam się, że nie mam dobrych wieści. Znaleźliśmy komórki rakowe” – powiedział ginekolog. Saskia usiadła. Zachowała spokój i pragmatyczność. “Okej, to okropne, ale może po prostu usuną to chirurgicznie – tak jak zrobili z moją teściową” – zdradza, co pomyślała. Potem zadzwoniła do męża Davida, z którym była od 2002 roku – jej głos był spokojny, obyło się bez łez. “Nie chciałam go martwić. Powiedziałam po prostu: Mam raka piersi” – wyznaje.

Lekarz poprosił ją, żeby przyszła do gabinetu tego samego dnia. Saskia i jej mąż pojechali tam razem. Była to pierwsza z wielu wizyt, które miały nastąpić. To, co się zaczęło, Saskia opisuje jako “maraton lekarski”. Ledwie postawiono diagnozę, rozpoczęła się fala wizyt, formularzy i badań: rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa, scyntygrafia kości – lista, która przypominała mapę drogową przez życie obcej osoby.

Niektóre wizyty były oddalone o tygodnie, inne o miesiące. Saskia nie rozumiała logiki systemu – i nagle czas stał się czymś zagrażającym. “Pomyślałam: Guz wciąż rośnie. Jak można czekać?” – wyznaje. Lekarz wyjaśnił, że nie da się tego przyspieszyć. Ale Saskia nie chciała się z tym pogodzić. Zaczęła więc sama dzwonić, wysyłać wiadomości, pytać znajomych. “Próbowałam umawiać się na wizyty wcześniej – i faktycznie, przez kilka dni to działało” – dodaje. W ciągu kilku dni jej kalendarz był pełen.

Opcja chirurgiczna była jasna od samego początku. Saskia przeszła operację w Heidelbergu – mastektomię prawej piersi, czyli usunięcie gruczołu piersiowego. “Po ostatniej ciąży poddałam się operacji powiększenia piersi. Mój implant znajduje się pod mięśniem piersiowym” – wyjaśnia. “Następnie naciął go praktycznie dookoła – naprawdę bardzo blisko skóry” – dodaje.

Blizna biegnie przez jej klatkę piersiową; lekarze musieli również uzyskać dostęp do węzłów chłonnych. Usunięto pięć, z których jeden był zainfekowany. “Potem powiedzieli: Musimy poddać się chemioterapii” – opisuje.

Rak piersi. “Mój lekarz powiedział, że nie ma innego sposobu. A mając trójkę dzieci, nie chciałam ryzykować”

Saskia zawahała się. “Myślałam, że musi być inny sposób” – wyjaśnia. Czytała o naturopatii, detoksykacji i alternatywnych metodach leczenia. Ale zajęte węzły chłonne nie pozostawiały pola manewru. “Mój lekarz powiedział, że nie ma innego sposobu. A mając trójkę dzieci, nie chciałam ryzykować” – dodaje.

Stara się chronić swoje dzieci tak długo, jak to możliwe. Ale jak powiedzieć im, czym jest rak? Saskia z trudem znajduje słowa. “Przez długi czas nie odważyłam się powiedzieć tego na głos” – mówi o pierwszych kilku tygodniach. Początkowo opisuje to innymi słowami, mówiąc o “czymś, co nie jest dobre”. Ale dzieci szybko orientują się, że coś jest nie tak. Słowo “rak” pada dopiero później – kiedy staje się jasne, że chemioterapia jest nieuchronna. Wtedy mówi im to najdelikatniej, jak to możliwe: stosownie do wieku, ale szczerze.

Chemioterapia rozpoczęła się we wrześniu i zakończyła w lutym tego roku – 16 cykli, pięć miesięcy. To był początek trudnego okresu w jej życiu. Początkowo Saskia odczuwała chorobę jako zmęczenie – głębokie, ciężkie wyczerpanie, którego nie mogła przespać. Były dni, które skracały się do zaledwie kilku godzin: godzin, w których funkcjonowała – dzieci, prace domowe, wizyty u lekarza. Potem znowu musiała się położyć. Stopniowo leki zmieniały jej ciało. Mdłości, wysypki, afty, biegunka – “co tydzień coś innego”, jak wspomina.

Jej skóra stała się wrażliwa, błony śluzowe zapalne, twarz opuchnięta od kortyzonu. Patrzenie w lustro stało się trudniejsze. “Czasami ledwo się poznawałam” – wyznaje. Po drugiej rundzie chemioterapii zaczęły jej wypadać włosy. Najpierw pojedyncze pasma, później całe kępy. Saskia wiedziała, że ​​to się stanie – każdy lekarz tak mówił, każda broszura ją do tego przygotowywała – a jednak ta chwila wydawała się dziwna i nierealna.

“Patrz, mama wygląda jak jajogłowa.”

Pewnego czwartkowego wieczoru, gdy odwiedzili ją rodzice, postanowiła: nadszedł czas. “Chciałam sama zdecydować, kiedy ściąć włosy” – mówi. Saskia usiadła na stołku, a dzieci stanęły wokół niej. “Zrobimy to razem” – powiedziała. “Chciałam, żeby zobaczyły, że nie ma się czego bać” – dodaje.

Maszyna zawarczała, a potem kosmyki włosów opadły. Starszy syn najpierw się roześmiał, mówiąc, że to “komiczne”. “Patrz, mamusia wygląda jak jajogłowa!” – wykrzyknęli. Saskia się uśmiechnęła. “Takie właśnie są dzieci – po prostu wygadują wszystko” – mówi. Potem spojrzała na syna. “Milan, to nieładnie mówić tak o mamie” – powiedziała. Zamilkł.

“Oczywiście, że płakałam” – mówi. “Golenie głowy, będąc kobietą, jest trudne” – przyznaje. W domu chodziła bez peruki, ale zazwyczaj zakładała, gdy wychodziła. Najtrudniejsza nie była łysina, ale moment, w którym wypadły jej rzęsy i brwi. “Bo od razu wygląda się jak chora. Doklejałam rzęsy – co, nawiasem mówiąc, jest niesamowicie trudne, gdy się ich nie ma” – wyznaje. Wcześniej zrobiła sobie mikroblading brwi – rodzaj kosmetycznego tatuażu, w którym pigmentuje się cienkie włoski. Śmieje się na samo wspomnienie. “Jestem próżna” – mówi bez cienia wstydu. “Naprawdę maluję się i szykuję każdego dnia” – wyznaje.

Codzienne życie pozostało tak normalne, jak to tylko możliwe: wyjścia do restauracji, spotkania ze znajomymi, joga. Lekarz powiedział jej:

Możesz teraz zapomnieć o kalendarzu do przyszłego roku

“Co uważam za bardzo niefortunne” – mówi Saskia. “Bo to nieprawda. Poza kilkoma dniami, kiedy naprawdę źle się czułam, nasze życie było w zasadzie takie samo jak zawsze” – wyjaśnia.

Saskia również dużo filmowała. Mówiła do kamery, pokazując wiele – w tym rzeczy, które inni woleliby ukryć. Saskia jest twórczynią treści od 2012 roku i ma dużą rzeszę fanów. “Pokazywałam się rano, bez rzęs, bez brwi – taka, jaka byłam” – dodaje.

Influencerka z rakiem piersi. “Byli ludzie, którzy pisali: »Mam nadzieję, że umrzesz na raka«”

Reakcja niemal 650 tys. obserwujących ją na Instagramie była niezwykle pocieszająca. “Ogólnie rzecz biorąc, ludzie byli naprawdę mili” – wyznaje. Ale Saskia doświadczyła również mrocznej strony świata online. “Byli ludzie, którzy pisali: »Mam nadzieję, że umrzesz na raka«” – wyznaje. Inni twierdzili, że w ogóle go nie ma. Saskia wyznaczała granice. “Jeśli robi się za dużo – a zwłaszcza za negatywnie – to trochę się wycofuję” – wyznaje. Jednocześnie z jej otwartości wyłoniło się coś nowego: sieć kobiet, które przeszły przez podobne doświadczenia – cicha solidarność między ludźmi, którzy w większości nigdy się nie spotkali.

W połowie leczenia profesor z Heidelbergu zasugerował badania genetyczne. Saskia znała temat – “z powodu tej sprawy z Angeliną Jolie”, jak to ujęła. Pomysł, że mogłoby to mieć na nią wpływ, wydawał się mało prawdopodobny. Procedura była prosta: badanie krwi i szczegółowy wywiad rodzinny. Wynik był jednoznaczny – i zaskakujący. Mutacja BRCA była obecna.

Mutacja ta wpływa na gen, który normalnie odpowiada za naprawę uszkodzonych komórek. Jeśli ten gen ulegnie zmianie, ten mechanizm ochronny przestaje działać prawidłowo – u kobiet wiąże się to ze znacznie zwiększonym ryzykiem raka piersi i jajnika, a u mężczyzn przede wszystkim raka prostaty. „”ie byłam aż tak zszokowana, sama z siebie” – mówi Saskia. Racjonalnie rzecz biorąc, diagnoza porządkuje sytuację: wyjaśnia, dlaczego rak pojawił się teraz i w takiej postaci – i otwiera drogę do konkretnych opcji monitorowania i leczenia. Niedawno usunęła jajniki – krok, który stał się częścią jej osobistego planu bezpieczeństwa z powodu mutacji. Jej planowanie rodziny było już dawno zakończone, a decyzja była dla niej łatwiejsza niż dla wielu innych kobiet.

Bardziej niż własna diagnoza Saskia martwi się o swoje dzieci. “Strasznie się o nie boję” – wyznaje. Troje dzieci. Trzy możliwości, że mutacja została przekazana dalej. “To dla mnie najgorsze – myśl, że mogłam im dać coś, co kiedyś mogłoby odmienić ich życie” – tłumaczy. Prawdopodobieństwo wynosi pięćdziesiąt procent. Wraz z mężem Saskia postanowiła poinformować dzieci dopiero, gdy osiągną odpowiedni wiek. “W wieku osiemnastu lat same będą mogły zdecydować, czy chcą wiedzieć. Wcześniej nie będzie żadnych badań” – dodaje.

“Nie chcę odwyku, chcę pojechać na Malediwy”.

Jej chemioterapia zakończyła się w lutym. Od tego czasu jej priorytety stały się jaśniejsze: czas z dziećmi, z dobrymi ludźmi. “Powiedziałam np.: nie chcę odwyku, chcę pojechać na Malediwy. I tak właśnie zrobiłyśmy. Było cudownie”. Wcześniej: Londyn z najlepszą przyjaciółką na 40. urodziny. Potem Majorka, wkrótce Turcja, narty zimą. “Już niczego nie odkładam” – wyznaje. Podróże, jak mówi, “nigdy nie są stratą pieniędzy”. Kiedyś była stewardesą — wie i uwielbia być w ruchu. Ale teraz, po chorobie, nabierają one nowego znaczenia.

Po drodze zdarzały się chwile strachu. Oczywiście Saskia myślała o śmierci. “Myślę, że każdy pacjent z rakiem je ma” – wyjaśnia. Myśl ta napływała cicho, nocą, gdy w domu panowała cisza, a dzieci spały. Potem wyobrażała sobie, co by się stało, gdyby jej już nie było – kto by się tym zajął, jak potoczyłyby się dalsze losy. Wiedziała, że ​tego typu historie kończą się inaczej. Że przetrwanie nie zależało od silnej woli, nie od tzw. “ducha walki”.

Saskia wymienia gwiazdy, które nie przeżyły choroby – i kobiety, którym się udało. Saskia jest jedną z nich. W jej opisie na Instagramie dumnie widnieje: “Ocalona od raka piersi”. Kiedy Saskia patrzy dziś w lustro, widzi siebie “silniejszą niż kiedykolwiek”. Tak, ona też “stała się inną osobą”. Ale choroba już jej nie definiuje. “Rak jest teraz ze mną, ale nie zostanie ze mną na zawsze. Zniknie. To tylko wizyta” – to zdanie pozostaje jej mantrą.

Co chciałaby powiedzieć innym kobietom? “Żeby nie bały się choroby. To nie jest przyjemny etap – ale minie” – mówi. W tym chaosie kurczowo trzymała się jednego zdania. Jej ginekolog powiedział je – na samym początku, jeszcze zanim wszystko się zaczęło: “To straszne – ale wyzdrowiejesz”. Saskia uśmiecha się lekko, przypominając sobie to. “Cały czas miałam to zdanie w głowie” – mówi cicho.

Artykuł powstał na podstawie tłumaczenia tekstu z serwisu Welt.de. Jego autorem jest Celine Babachan

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco!  Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Disclaimer : This story is auto aggregated by a computer programme and has not been created or edited by DOWNTHENEWS. Publisher: fakt.pl